sobota, 4 stycznia 2014

VIII. "Himchan i jego nałóg dotykania"

GIGANTYCZNY MAKNAE - CHOI JUNHONG ps. ZELO
Słowniczek:
maknae - najmłodszy członek zespołu.
hyung -  chłopak zwraca się tak do swojego starszego brata lub starszego, bliskiego mu kolegi. W dosłownym tłumaczeniu oznacza to właśnie "starszego brata".
wae - "dlaczego"; aby był to język formalny na końcu pytania należałoby dodać końcówkę "-yo".
gwiyomi - jest to układ słodkich, jak najurokliwszych gestów robionych do melodii piosenki Haru - Gwiyomi, na yt można znaleźć mnóstwo filmików ludzi tańczących do tego.
aegyo - urok, robienie słodkich min, np. "na chomika" - wydymanie policzków, trzymając dłonie przy twarzy zwinięte w piąstki, robiąc duże oczy; słodkie zachowywanie się.
-nim - dodanie tej końcówki oznacza, że mówca darzy drugą osobę ogromnym szacunkiem.
-ie; -ah - zwracając się do kogoś młodszego lub w tym samym wieku, można użyć tych końcówek przy imieniu danej osoby (np. Yongguk -> Yonggukie, Youngjae - Youngjae-ah).
yah - coś jak "ej".
gomawo - "dziękuję" w nieformalnym języku koreańskim.
dongsaeng - młodszy brat/siostra, bądź młodszy bliski kolega/koleżanka.
mianhae - "przepraszam" w nieformalnym języku koreańskim.

*Daehyun*
     Rozsiadłem się wygodnie na dużym, białym fotelu w salonie. Zelo zajmował swoje ulubione miejsce na stojącej obok sofie i nieobecnym wzrokiem wpatrywał się w ogromny telewizor naprzeciwko niego. Nie musiałem sprawdzać, żeby wiedzieć, że znowu odpłynął, zapominając o otaczającym go świecie. Moim zdaniem nasz mały maknae za dużo myślał, jak na swój wiek. A kiedy już wpadł w tą swoją zadumę, mogłeś do niego się wydzierać, ile zechcesz, a i tak by cię nie usłyszał. Czasami miałem wrażenie, że nawet gdyby tuż obok niego wybuchnęła bomba, w ogóle by go to nie ruszyło. Dziwny dzieciak. Ale przynajmniej nie sprawiał nam kłopotów.
     Wrzuciłem sobie do ust garść popcornu i sięgnąłem po pilota, aby przełączyć na jakiś ciekawszy kanał. Miałem nadzieję, że akurat wpadnę na emisję z występu Girls Generation, tańczących w kusych spódniczkach, ale ku mojemu niezadowoleniu nie było ich na żadnym programie. Westchnąłem, patrząc jak po ekranie pląsają sami faceci. Ostatnio było zdecydowanie za dużo boysbandów w porównaniu z girlsbandami.
     - Yeeeeeey~ - Usłyszałem nagle głos Himchana pochylającego się z radosną miną ku Zelo, który najwyraźniej wciąż obecny był tylko ciałem i nawet go nie zauważył. - Nasz maknae jest taki uroczy~ - zagruchał, po czym wydymając wargi, złapał go za policzki, zupełnie jak starsza pani, rozczulająca się nad małym bobasem. Uśmiechnąłem się pod nosem, odwracając od telewizora w ich stronę i wpakowałam do ust trochę popcornu.
     Obserwowanie ich było znacznie ciekawsze niż oglądanie tego, co puszczają w telewizji.

*Zelo*
     - Ałć - jęknąłem, czując jak coś łapie mnie mocno za policzki. Ból momentalnie wyrwał mnie z zamyślenia, ściągając z powrotem do rzeczywistości. Zamrugałem nerwowo, zanim w końcu zauważyłem uśmiechniętą wesoło twarz Himchana, która, jak na mój gust, znajdowała się zdecydowanie za blisko mojej. Zmarszczyłem brwi i odepchnąłem jego ręce, czując jak miejsce, które uszczypnął pulsuje delikatnym bólem. Aish, mógłby przynajmniej być delikatniejszy. - Nie rób tak, hyung.
     - Wae? - Jego uśmiech powiększył się jeszcze bardziej, prezentując białe zęby z króliczymi jedynkami na przedzie.
     - Bo cię o to proszę - odpowiedziałem grzecznie, mimo że powoli zaczynałem się irytować. Przeczuwałem, że na tym się nie skończy. Co ja gadam, to przecież Himchan hyung, to na pewno się na tym nie skończy.
     - Wae? - Uniósł brwi z rozbawieniem, wciąż uparcie się we mnie wpatrując i tkwiąc w tej samej, zdecydowanie za małej, odległości ode mnie. Proszę, tylko nie to. Obiecuję, że odtąd będę grzecznym, wzorowym uczniem i maknae, tylko niech ktoś go ode mnie zabierze.
     - Bo tego nie lubię - powiedziałem z rosnącą rezygnacją. Wiedziałem, że to do niczego nie zmierza. Himchan postanowił zagrać ze mną w swoją ulubioną grę, która mogła się ciągnąć bez końca. Nieważne, jak bym mu nie odpowiedział, zawsze znowu zada mi to samo pytanie. Potrafił ciągnąć tą zabawę godzinami, dosłownie wykańczając mnie psychicznie. Był moim hyungiem, szanowałem go i naprawdę lubiłem, ale w takich chwilach miałem ochotę najzwyczajniej w świecie mu przywalić.
     - Wae? - Ta jego mina niewiniątka sprawiała, że wszystko było jeszcze bardziej wkurzające. Zupełnie, jakby w ogóle nie wykorzystywał swojego wieku, żeby móc się nade mną poznęcać. Jakby w ogóle nie zdawał sobie sprawy, że tego nie cierpię. Jeny, normalnie był naprawdę świetnym towarzystwem, ale w takich chwilach stawał się cholernie upierdliwą wredotą.
     - Hyung, przestań - spróbowałem, choć z góry wiedziałem, że poniosę klęskę. Himchan nie miał litości.
     - Wae? - Nienawidziłem tego słowa. Najzwyczajniej w świecie nienawidziłem.
     Skapitulowałem, odchylając głowę do tyłu z pełnym rezygnacji westchnieniem. Poczułem, jak Himchan klepie mnie po kolanie i przygryzłem wargę, żeby przypadkiem nie wyrwało mi się coś, czego zdecydowanie nie powinienem mówić do mojego hyunga. Cechą, która najbardziej mnie w nim denerwowała, to jego "nałóg dotykania", jak to nazwałem. Polegało to na tym, że przy każdej możliwej okazji doprowadzał do kontaktu fizycznego. Twierdził, że w ten sposób okazuje komuś, że go lubi. Więc chyba powinienem się z tego cieszyć. Albo zacząć się zastanawiać czy Himchan hyung przypadkiem nie woli chłopców, biorąc pod uwagę jak często mnie przytulał, klepał, szczypał, szturchał, głaskał... Problem polega na tym, że ja z kolei nie przepadałem, kiedy ktoś naruszał moją przestrzeń osobistą i mnie dotykał. W normalnych ilościach kontakt fizyczny mi nie przeszkadzał, ale Himchan zdecydowanie przekraczał limit.
     - Przestanę - zaczął Himchan, na co mimowolnie podniosłem głowę z powrotem do pionu, czując jak wstępuje we mnie nadzieja - jeżeli zatańczysz dla mnie gwiyomi. I pozwolisz mi to nagrać.
     Nadzieja zniknęła tak samo szybko, jak się pojawiła. Himchan chyba lubował się w torturowaniu mnie rzeczami, których nie cierpiałem. No dobra, słodkość sama w sobie nie była zła, wręcz przeciwnie, ale ja miałem już dość wysłuchiwania, jaki to nie byłem uroczy. No kurde, no. Facet powinien być przystojny i męski, a nie. A ten mi jeszcze kazał zatańczyć gwiyomi, strzelając aegyo na prawo i lewo. W dodatku zamierzał to nagrać, a później zapewne wrzucić na swojego twittera, którego obserwowała chyba cała moja szkoła.
     - Hyung, dlaczego ty mi to robisz? - jęknąłem, patrząc na niego z powagą i unosząc lekko brwi. Jeśli znowu zapyta mnie "wae" to chyba wyjdę z siebie.
     - Bo jesteś taki słodki~! - oznajmił i bez ostrzeżenia znowu złapał mnie za policzki, uśmiechając się przy tym z uciechą. Zacisnąłem zęby, żeby przypadkiem nie wybuchnąć i potrząsnąłem głową, wyrywając skórę z uścisku jego palców, jednocześnie odpychając stanowczo jego ręce. Kiedy zauważyłem, że znowu otwiera swoje rozciągnięte w uśmiechu usta, żeby coś powiedzieć, nie wytrzymałem.
    - ZNAJDŹ SOBIE W KOŃCU DZIEWCZYNĘ! - wyrwało mi się, odrobinę zbyt niegrzecznie i zdecydowanie bardziej niż odrobinę zbyt głośno. Himchan zamarł z zaskoczeniem i zdziwieniem wymalowanymi na twarzy. W pokoju przez chwilę rozbrzmiewał tylko dźwięk telewizora, w którym właśnie leciał jakiś program muzyczny. Kątem oka zauważyłem, jak Daehyun wpatruje się w nas, chrupiąc popcorn w najlepsze. Serio? Mam nadzieję, że miło mu się oglądało całe to przedstawienie.
     - Że co? - wykrztusił z siebie w końcu Himchan, prostując się i patrząc na mnie z góry. Zmarszczył brwi z dezaprobatą, wyraźnie niezadowolony. Super. Póki on się nade mną znęca, wszystko było w porządku, ale kiedy tylko ja się odezwałem, to od razu się zezłościł. Odetchnąłem głęboko, żeby tym razem nie stracić nad sobą kontroli.
    - Skoro tak bardzo lubisz czułości i słodkie osoby, dlaczego po prostu nie znajdziesz sobie dziewczyny, hyungnim? - spytałem, specjalnie używając końcówki "-nim" w nadziei, że to go chociaż troszkę udobrucha. Ale chyba niewiele to dało, oceniając po jego minie. Skrzyżował ręce na piersi, miażdżąc mnie spojrzeniem.
     - Sugerujesz, że NIE POTRAFIĘ znaleźć sobie dziewczyny? Że żadna mnie nie chce? - Spojrzałem na niego zdezorientowany. Że jak? Że niby kiedy coś takiego powiedziałem? O czym on gada? O co mu znowu chodzi? Mrużąc oczy, próbował zasztyletować mnie swoim ostrym spojrzeniem.
     Mam przerąbane.

*Daehyun*
     Himchan był po części jak kobieta. Prawdę mówiąc, czasami odnosiłem wrażenie, że siły wyższe popełniły okropny błąd, obdarzając go ciałem mężczyzny. Ten człowiek posiadał mentalność płci pięknej, która właśnie w tej chwili postanowiła się odezwać, dopowiadając sobie jakieś niestworzone rzeczy, które Junhongowi zapewne nawet nie przeszły przez myśl. Zwykłe, niewinne pytanie potraktował jako atak na jego osobę. Wymyślił sobie znaczenie słów Zelo, ignorując ich prawdziwy, nieobraźliwy sens. Wkurzał się o coś, co tak naprawdę nie miało miejsca.
     Przeżuwając nieśpiesznie popcorn, obserwowałem, jak Himchan wpatruje się morderczym spojrzeniem w milczącego, zaskoczonego maknae.
     - To właśnie miałeś na myśli, mam rację?!
     - Himchannie. - Znikąd pojawił się Yongguk. Dosłownie wyrósł spod ziemi tuż obok Himchana i objął go ramieniem za szyję, przyciągając do siebie. Sprawiało to wrażenie luźnego, przyjaznego uścisku, ale zauważyłem ten element stanowczości w jego ruchach. Straszny człowiek. - Złość piękności szkodzi - mruknął z rozbawieniem, uśmiechając się lekko.
     Zauważyłem, że Junhong odetchnął z ulgą, spoglądając z wdzięcznością na lidera. Dzieciak zdecydowanie miał za co dziękować. Wkurzony Himchan to nic przyjemnego. Może zazwyczaj nie uciekał się do przemocy fizycznej, ale w miotaniu wyzwiskami trudno go było przebić. No i do tego ciężko go było uspokoić. Tylko Yongguk posiadał tą dziwaczną władzę, która powstrzymywała gniew diwy naszej grupy.
    - Ale kiedy on...
    - Nie zrobił nic złego - przerwał mu spokojnie, ale stanowczo Yongguk. Himchan westchnął, odwracając twarz w kierunku lidera, co sprawiło, że niemal dotknęli się nosami. Stanął oko w oko z bestią i nawet go to nie ruszyło. Jestem pełen podziwu. Zlustrował podejrzliwym spojrzeniem opartego o niego Yongguka i dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, o co mu chodzi. Yongguk rzadko kiedy inicjował kontakt fizyczny, tymczasem teraz najzwyczajniej w świecie obejmował Himchana z własnej woli.
     - Dobra, czego chcesz? - spytał, unosząc brwi najwyraźniej całkiem już uspokojony. Lider uśmiechnął się wesoło, ukazując przy tym swoje zdrowe, różowe dziąsła. Zwykle tego typu uśmiechy nie wyglądały najlepiej, ale w jego przypadku prezentowało się to naprawdę dobrze.
     - Umieram z głodu, Himie - oznajmił mu tym swoim świetnie brzmiącym basem. Czasami zazdrościłem mu jego głosu. W końcu, dziewczyny uwielbiały takie męskie barytony.
     - Ja też jestem głodny, hyung - odezwałem się, ściągając na siebie ich spojrzenia. Wpakowałem sobie do ust garść popcornu.
     - Ty zawsze jesteś głodny - stwierdził Himchan z dezaprobatą. - Twój żołądek to czarna dziura. Pochłaniasz więcej żarcia niż cała nasza piątka razem wzięta. Wiesz w ogóle, ile wydajemy kasy, żeby cię wykarmić? - Jeny. Ten człowiek chyba naprawdę uważał, że pieniądze są w życiu najważniejsze. W każdym razie, sprawiał takie wrażenie, bez przerwy obliczając i notując wszystkie nasze wydatki, by potem przy każdej nadarzającej się okazji wypominać nam, jak dużo forsy straciliśmy.
     - Yah, pieniądze to nie wszystko - mruknąłem, uśmiechając się do niego niewinnie. - Poza tym, przecież i tak nam ich nie brakuje. Powiedziałbym wręcz, że mamy ich za dużo.
     Himchan otworzył usta, gotowy dalej obstawiać przy swoim, jak na prawdziwego uparciucha przystało, ale na szczęście Yongguk postanowił uciąć nam tą bezcelową wymianę zdań.
     - Kiedy indziej sobie o tym pogadacie - powiedział, po czym zwrócił się z powrotem w stronę Himchana. - A teraz przygotuj nam coś pysznego. Tylko szybko.
     - Super. Mam świetny pomysł na nowe...
     - Żadnych kulinarnych eksperymentów, Himchan - przerwał mu stanowczo Yongguk, marszcząc brwi. - Pamiętasz tą swoją "wspaniałą" zapiekankę, którą zrobiłeś nam ostatnim razem? Przez tydzień męczyłem się z zatruciem pokarmowym.
     - To było bardziej okropne, niż "wspaniałe" - wymsknęło się niespodziewanie Zelo, który skrzywił się z niesmakiem na samo wspomnienie tej potrawy. Himchan zgromił go wzrokiem.
     - Mnie tam nawet smakowało - stwierdziłem, wzruszając ramionami. Himchan z urażoną miną wywinął się z uścisku Yongguka.
     - Przynajmniej jedna osoba docenia moje starania - mówiąc to, poklepał mnie po głowie. - Gomawo, Daehyunnie. - Uśmiechnąłem się do niego potulnie.
     - To co, hyung? W akcie wdzięczności kupisz mi sernik?
     Zupełnie nie rozumiem, co miały oznaczać te ich głębokie westchnienia.
***
     Spojrzałem na zegarek. Pozostała jeszcze minuta. A potem w końcu dowiem się, kim jest to bezczelne babsko, które śmiało mnie obrazić. W dodatku w miejscu publicznym. Przy ludziach.
     Muszę się zastanowić, co z tym fantem zrobić. Mimo wszystko była dziewczyną, więc opcję skopania tyłka z góry mogłem odrzucić. Co jak co, ale ręki na kobietę nigdy nie podniosę. Nieważne, jak podstępna i wredna by nie była, nie zniżę się do poziomu damskiego boksera. Tylko ją trochę nastraszę. Jestem pewien, że to wystarczy, żeby pożałowała swojego zachowania. Myślę, że nie będę nawet potrzebował żadnej broni, żeby zasiać w niej ziarno lęku. Głośne osoby zazwyczaj są bardzo tchórzliwe i nie jest trudno porządnie ich przestraszyć.
     Tak. Wystarczy mi tylko jakaś pusta, ciemna uliczka, których w mieście nie brakowało. No i skórzana kurtka Youngjae. Bo świetnie w niej wyglądałem. Zdecydowanie lepiej niż on.
     Ostatnia minuta minęła. Wstałem z fotela i skierowałem się do "centrum dowodzenia", gdzie spodziewałem się znaleźć Jongupa, jednocześnie wdychając przyjemny zapach dochodzący z kuchni. Ah, już nie mogłem się doczekać aż zobaczę, co dobrego Himchan przygotował. Ale to nie teraz. Wszedłem zdecydowanie do pomieszczenia z monitorami, gdzie mój dongsaeng siedział na fotelu, ale zamiast obserwować, co się dzieje na ekranie, bawił się swoją dotykową komórką.
     - Jongupie - zwróciłem na siebie jego uwagę. - Masz to, o co cię prosiłem?
     - Oh, to... - wymamrotał, patrząc na mnie przepraszająco. Zmarszczyłem brwi. - Mianhae, hyung.
     - Jongup, nie żartuj, dobrze wiem, że potrafisz zdobyć wszystkie, nawet najtajniejsze informacje - powiedziałem poirytowany. - I to w dziesięć minut, nie trzydzieści.
     - Nie mogę tego dla ciebie zrobić - odparł, przeczesując włosy palcami. Chyba sobie ze mnie żartował. On nie mógł? Jeśli chodzi o wynajdywanie danych o ludziach, nie było takiej rzeczy, której by nie potrafił. Ba, był najlepszym hakerem, jakiego znałem. I fakt, że tak naprawdę był też jedynym nie miał tu nic do rzeczy.
     - Wae? - Spytałem, podchodząc do stolika i sięgając po stojące na nim w kubeczku paluszki.
     - Bo...
     - Bo ja mu zabroniłem - przerwał mu niespodziewanie głęboki głos Yongguka, który pojawił się nagle w drzwiach, trzymając dwa kubki z parującą cieczą. Podał jeden Jongupowi, za co tamten mu podziękował. Zamrugałem zaskoczony słowami lidera. Że niby co?
     - Wae, hyung? - Obserwowałem uważnie jego niewzruszoną mimikę twarzy. Zauważyłem, że w jego oczach pojawił się nieznany mi do tej pory błysk; coś, czego wcześniej tam nie było. Zacząłem niespiesznie chrupać trzymanego paluszka.
     - Znasz zasady, Daehyun - mruknął, jakby to wszystko wyjaśniało. Problem w tym, że tak jakby nie do końca je znałem. Widząc, że milczę, najwyraźniej sobie to uświadomił i westchnął zrezygnowany. - Ludzie z otoczenia celu są nietykalni. Chyba że sytuacja wymaga kontaktu z nimi. Więc trzymaj się z dala od tej dziewczyny.
     - Ale sytuacja, w której się znalazłem absolutnie wymaga kontaktu z nią - odparowałem, wymachując przy tym paluszkami, które trzymałem w dłoni. Po prostu nie mogłem odpuścić tej kobiecie. Nigdy nie odpuszczałem. Yongguk uniósł lekko brwi, a jego mina wyraźnie mówiła, że moje słowa go nie przekonują i nie ma zamiaru ustąpić.
     - Nawet o tym nie myśl - mruknął stanowczo, odstawiając swój kubek na biurko. - Jeśli tak bardzo chcesz się zabawić, znajdź sobie kogoś innego, kto nie ma nic wspólnego z Sunhee.
     Zatkało mnie. Czyżby Yongguk myślał, że ja chcę... z tym pozbawionym kultury babskiem... Boże, broń! Prędzej umrę. No dobra, fakt, była ładna, miała świetne ciało, ale ten jej charakterek sprawiał, że nie miała u mnie żadnych szans. Jeszcze czego. Chciałaby.
     - Tu nie chodzi o zabawę, tylko o coś poważnego - oznajmiłem, choć nie miałem zbyt wielkich nadziei, że to pomoże. Jongup zakrztusił się swoim napojem, zakaszlał parę razy, potem wymienił z Yonggukiem zdziwione spojrzenia, po czym popatrzył na mnie z niedowierzaniem. Przyjrzałem im się uważnie, nie rozumiejąc tej reakcji. - No co?
     - Coś poważnego...? - wydusił z siebie Jongup, zmagając się ze ściśniętym kaszlem gardłem. Dopiero teraz dotarło do mnie, jak to musiało dla nich zabrzmieć. Prawdę mówiąc, poczułem się wręcz urażony tym, jak na to zareagowali. Doprawdy, jakby nie mogło mnie łączyć z dziewczyną "coś poważnego". Jakbym nie był do tego zdolny. Śmieszne.
     - Aish, nie to miałem na myśli - ofuknąłem go poirytowany. Jongup odetchnął, Yongguk też wyraźnie się rozluźnił. Jeny, co za durna sytuacja.
     - Tak czy siak, zostaw ją w spokoju - odezwał się Yongguk tonem nieznoszącym sprzeciwu. - Jest nie-ty-kal-na - przesylabizował, zupełnie jakby tłumaczył coś dziecku z przedszkola - zrozumiano? - Wydąłem wargę, wzdychając ciężko.
     - Ale, hyung...
     - Żadnego "ale" - przerwał mi, jednocześnie sygnalizując, że temat jest skończony. Usiadł na krześle, zwracając się twarzą do monitorów i sięgnął po swój kubek, żeby następnie z głośnym siorbnięciem się napić.
     Dobra. Niech mu będzie. Ten jeden raz postaram się odpuścić. Przecież to nic takiego, że jakaś przypadkowa dziewczyna nazwała mnie palantem. Przeżyję. To nie tak, że nigdy wcześniej mnie nic takiego nie spotkało. I jakoś od tego nie umarłem, prawda?
     Powtarzałem sobie takie hasła w myślach, mając nadzieję, że to pomoże mi się pogodzić z decyzją Yongguka, ale właśnie wtedy na jednym z ekranów znów pojawiła się twarz tej kobiety. Uśmiechała się promiennie, siadając obok Sunhee na krześle w kuchni.
     Automatycznie zacisnąłem pięść, łamiąc przy tym parę paluszków. Jak ona w ogóle śmiała się tak do mnie wtedy odezwać?
     Spokojnie - zganiłem się w myślach, po czym ruszyłem się z miejsca, z zamiarem opuszczenia pomieszczenia, jednak zanim wyszedłem, zatrzymałem się jeszcze na chwilę w progu.
     - Żeby było jasne: jestem singlem z wyboru.

3 komentarze:

  1. Aaaaa!!!!!!! Oni są zarypiści. Nadal nie do końca łapię się w imionach, ale i tak nie mogę się oderwać! :D Pisz, pisz PISZ! Ja chcę następny rozdział!! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A! I jeszcze jak ja uwielbiam takie długaśne rozdziały <3

      Usuń
  2. Ja za to nie poprę koleżanki przede mną, ponieważ bardzo dobrze łapię imiona... a tak właściwie nazwiska(w przypadku Zelo to pseudo, ale jak pada hasło "Junhong" to też wiem, że chodzi o maknae ;)), a ty już dobrze wiesz, dlaczego, bo umocnienie twojego ego na asku nie było trudne i zrobiłam to bez problemu ;)... Ten rozdział przeczytałam już dawien dawno na SF, oczywiście w roli ninja, bo jakże by inaczej ;P.
    Będę tu co jakiś czas wpadać i sprawdzać, czy nie dodałaś przypadkiem coś nowego i oczekiwać, aż skomentujesz mojego one-shota, bo na twoim komentarzu zależy mi najbardziej ;>.
    Pozdrawiam i czekam na next ;).

    OdpowiedzUsuń