poniedziałek, 13 stycznia 2014

IX. "Przestałeś się dąsać?"

YOUNGJAE

Słowniczek: 
yah - coś jak "ej".
soju - tradycyjny koreański alkohol.
hyung - chłopak zwraca się tak do swojego starszego brata lub starszego, bliskiego mu kolegi.

*Youngjae*
  - Yah - odezwałem się do talkie-matoki. - Śpisz już?
  Odczekałem chwilę, spodziewając się usłyszeć odzew, który jednak na szczęście nie nadszedł. W końcu zasnęła. Spojrzałem na zegarek. Dwudziesta pierwsza czterdzieści trzy. Przegadaliśmy dwie godziny. Nie, chwila, wyraz "przegadaliśmy" nie był najwłaściwszy. "Przegadała" pasowało tu o wiele lepiej.
  Tak, właśnie. Przez około dwie godziny wysłuchiwałem jej monologu, przerywanego co chwilę kolejnym wybuchem płaczu. Przez ten czas nie odzywałem się prawie w ogóle, tylko parę razy wypowiedziałem kilka pocieszających słów, których zapewne nawet nie usłyszała, zagłuszając je swoim własnym pociąganiem nosem.
  Na początku wydawała się być w miarę opanowana. Choć jej ton był pełen nienawiści i złości, nie podnosiła głosu, mówiła wyraźnie, płynnie, bezbłędnie. Opowiedziała mi o swoim chłopaku, z którym chodziła przez trzy lata. Jak, gdzie i kiedy go poznała, ile czasu zajęło mu zebranie odwagi, by zapytać ją czy zostanie jego dziewczyną, co lubił, czego nie cierpiał, jak bardzo był zazdrosny, jak mocno ją kochał, jak jej to okazywał i jak często to robił... Nie szczędziła mi informacji. Podzieliła się ze mną wszystkim, co o nim wiedziała i co na jego temat myślała. Jakby mnie to wszystko interesowało, cholera.
  Po pierwszych dwudziestu minutach jej głos zaczął drżeć. Załamywał się coraz częściej, potem zaczęły pojawiać się krótkie chwile milczenia. Aż w końcu niespodziewanie wybuchnęła płaczem. Zwykle nie ruszały mnie łzy płci pięknej. Ale w tamtej chwili z jakiegoś powodu poczułem się naprawdę dziwnie. Chciałem ją pocieszyć, uspokoić, rozbawić. Z drugiej zaś strony, zupełnie nie wiedziałem, co mógłbym jej powiedzieć. Więc zamiast się odzywać, po prostu słuchałem dalej. Urywanym, zmienionym przez ból i smutek głosem opowiedziała mi, jak jakieś pół godziny temu przyłapała swojego ukochanego na zdradzie. Opisując dziewczynę, z którą go zobaczyła, pochwaliła się przy okazji swoim niesamowicie obszernym słownictwem. Pierwszy raz usłyszałem tyle przekleństw z ust kobiety. Serio. Taka ilość wulgaryzmów starczała całej naszej grupie na jakiś tydzień.
  Zwierzyła mi się później, że rzeczą, której najbardziej żałuje, nie są trzy lata spędzone z tym kretynem ani fakt, że tyle dla niego zrobiła, ani to, że wydała na niego kosmicznie dużą sumę pieniędzy. Nie. Żałowała tylko tego, że po przyłapaniu go na gorącym uczynku, uderzyła go w twarz. Bo przecież wszyscy doskonale wiedzą, że istnieje pewna część ciała, której naruszenie sprawiłoby mu o wiele więcej bólu niż spoliczkowanie.
  Byłem pewien, że podczas późniejszego półtoragodzinnego użalania się i zastanawiania nad sensem życia, w którymś momencie polało się soju. Nie mogłem tego zobaczyć, ale wyraźnie słyszałem, jak z czasem zaczął jej się plątać język, wygadywała coraz to dziwniejsze bzdury, bądź bełkotała tak niewyraźnie, że w ogóle nie byłem w stanie jej zrozumieć.
  To były jedne z najdłuższych dwóch godzin mojego życia. Nigdy wcześniej nie poświęciłem tak dużo czasu na wysłuchiwanie kobiecej paplaniny. Byłem zmęczony, choć tak naprawdę przez cały ten czas nie robiłem nic, prócz leżenia i skupiania się na jej słowach. Westchnąłem głęboko, przecierając twarz. Dopiero teraz zauważyłem, że w pokoju panuje mrok, przecięty jedynie cienką smugą wpadającego przez okno blasku księżyca.
  Odkładając talkie-matoki na szafeczkę obok łóżka, zmusiłem się do dźwignięcia na nogi. Przeciągnąłem się z lekkim ziewnięciem, czując jak przez moje zesztywniałe ciało przelewa się przyjemna fala ciepła. W tym momencie mój żołądek postanowił głośnym burknięciem poskarżyć się na dokuczający mu głód, sprawiając, że automatycznie skierowałem się do drzwi.
  - JEEEEEEEEEEŚĆ~ - jęknąłem przeciągle, przechodząc do salonu.
Poczułem charakterystyczne ssanie w brzuchu, kiedy do mojego nosa dotarł wyraźny zapach naleśników. Pomimo że mieliśmy tutaj sofę i dwa fotele, reszta grupy siedziała na podłodze wokół małego stolika do kawy i zajadała się późną kolacją, jednocześnie wpatrując się w ogromny, płaski telewizor zawieszony na ścianie. Na ekranie pojawiła się twarz koreańskiego aktora Lee Byunghuna, a zaraz potem ujrzałem Bruce'a Willisa, więc od razu domyśliłem się, co oglądają.
  - Red 2? Żartujecie sobie? - Spytałem, ściągając brwi z niezadowoleniem i podchodząc do nich powoli. Nawet nie raczyli na mnie spojrzeć. - No kurde, no. Dlaczego wy mi to robicie? Dobrze wiedzieliście, że chcę to obejrzeć! Aish, serio...
  - O, to już przestałeś się dąsać? - odezwał się Himchan, ale wciąż nie odrywał wzroku od telewizora. Zmrużyłem oczy lekko poirytowany.
  - Wcale się nie dąsałem - odburknąłem. Przerzuciłem nogę przez oparcie sofy i wszedłem na nią, aby następnie zsunąć się z niej na podłogę, wciskając się między Zelo i Daehyuna. Zignorowałem ich jęki i protesty, puściłem mimo uszu nawet komentarz Daehyuna na temat mojego "tłustego tyłka". Dwugodzinne wysłuchiwanie wywodów tamtej dziewczyny sprawiło, że najzwyczajniej w świecie nie miałem siły na słowne potyczki z kimkolwiek.
  - Nie, wcale. Tylko zamknąłeś się w pokoju i ignorowałeś nas, kiedy cię wołaliśmy - prychnął najwyraźniej urażony Himchan. Uniosłem lekko brwi. Wołali mnie? Czyżbym był aż tak przejęty słowami tamtej dziewczyny, że nie słyszałem nawet, że ktoś dobija się do drzwi? Dziwne.
  - Spałem - skłamałem. Poczułem się trochę winny, bo zawsze byliśmy ze sobą szczerzy i nic przed sobą nie ukrywaliśmy, ale z jakiegoś powodu najzwyczajniej w świecie nie chciałem im mówić prawdy. Moja wymówka nie tłumaczyła jednak, dlaczego zamknąłem drzwi, więc modliłem się, żeby hyung nie drążył tematu. Oczywiście, mogłem powiedzieć, że chciałem "chwili prywatności", ale to byłoby naprawdę żałosne. Albo po prostu mogłem przyznać, że rzeczywiście się na nich obraziłem, jednak to z kolei wydawało się dość dziecinne. Himchan łypnął na mnie kątem oka, ale trwało to zaledwie sekundę, bo potem znowu zagapił się w telewizor. Machnął jeszcze tylko ręką, sygnalizując, że to koniec rozmowy.
  Odetchnąłem w duchu z ulgą. Sięgnąłem po naleśnika i syrop klonowy, czując jak żołądek wywraca mi się z głodu na drugą stronę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz